męcNa naszą wycieczkę wyruszyliśmy tym razem z Parku w Gorlicach. Było już około godz. 19, dlatego chcieliśmy sobie zrobić taką małą przejażdżkę do 20 km, z jakimś wzniesieniem, które sprawi abyśmy się troszkę zmęczyli podczas tego przejazdu. Skierowaliśmy się w stronę Sękowej i trasa naszej wycieczki narysowała się sama, tak jak poniżej.
Wysokość podjazdów: 380 m
Wysokość zjazdów: -394 m
Po wyjechaniu z Parku pojechaliśmy ścieżką rowerową wzdłuż rzeki Sękówki, później ul. Kochanowskiego i dalej jej przedłużeniem. W ten sposób dojechaliśmy do mostu w Siarach na DW977 i po przejechaniu przez niego odbiliśmy w lewo, tuż przed Kościołem Parafialnym w Sękowej, w drogę na Dominikowice. Jadąc nią mijamy stare przydrożne kapliczki i krzyże. Ciesząc swe oczy sielskim beskidzkim krajobrazem dotarliśmy do podjazdu który prowadził na przełęcz pomiędzy Zagórzem a Łysulą. Wspinając się do góry zatrzymaliśmy się na chwile aby popodziwiać zachód słońca nad Gorlicami.
Kontynuując swą wycieczkę, wjechaliśmy w las mijając po prawej kapliczki Leśnej Drogi Krzyżowej w Dominikowicach. Ci co chcą ją zobaczyć na własne oczy mogą wejść na ścieżkę i w ten sposób dostać się na szczyt wzniesienia. My pojechaliśmy za asfaltem mijając po drodze, tak mniej więcej 200m od szczytu znak, że nachylenie podjazdu wynosi 17%. Ten odcinek był naprawdę stromy, lecz na tyle krótki, że spokojnie można rower wyprowadzić w wypadku gdy nie starczy sił aby pod niego podjechać.
Po wyjechaniu na przełęcz rozpoczęliśmy swój zjazd w stronę Męciny Małej. Droga nadal była asfaltowa, lecz wąska. Natomiast widoki jakie się ukazały naszym oczom jadąc nią spowodowały, że postanowiliśmy się zatrzymać i napawaliśmy się nimi dłuższą chwilę.
Kontynuując naszą wycieczkę dojechaliśmy do drogi prowadzącej z Gorlic do Wapiennego. W związku z tym, że pomału zapadał zmrok, skręciliśmy na Gorlice i do samej drogi DW977 mieliśmy z górki. Następnie poprzez drogę wojewódzką, ul. Kochanowskie i ścieżkę rowerową nad Sękówką dotarliśmy pod Hale OSiR.
Jak zauważyliście pewnie, nie była to jakaś mega wyprawa. Taka wycieczka jest jednak doskonałą propozycją na wypad na rower w dzień powszedni, po pracy. Można w stosunkowo niedługim czasie, robiąc niewiele kilometrów, mieć wszystko co na takiej przejażdżce chcielibyśmy zaznać. Trochę jazdy po płaskim, trochę wysiłku na pokonaniu przewyższenia, fajny zjazd w ramach odpoczynku po wyjechaniu na górkę i piękne beskidzkie widoki na trasie. A co najważniejsze, między zajęciami dnia powszedniego, pomiędzy gonitwą praca – dom, tą godzinę lub półtora wieczorową porą na rowerowy relaks zdecydowanie łatwiej wygospodarować, niż całe popołudnie na wyprawę gdzieś dalej. Co na własnej skórze sprawdzili dla Was Zibi i Rico. 😉
Pozdrawiamy i do zobaczenia na trasie! 🙂