Nareszcie słońce, ciepło i bez chmur deszczowych – pomyślałem wychodząc z pracy. Po tygodniowym „rowerowym poście” spowodowanym późno jesienną pogodą, która się objawiła początkiem tego lata, głodny byłem wrażeń, jazdy na rowerze i poznawania nowych zakątków Beskidu Niskiego. Przyszła pora to nadrobić.
Wysokość podjazdów: 487 m
Wysokość zjazdów: -284 m
Swą podróż zaplanowałem z Gorlic niebieskim szlakiem turystycznym, przez górę Obocz (627 m n.p.m.) zwaną również Rychwaldzką Górą. Mym celem była Przełęcz Owczarska. Najlepszym wyborem do pokonania tej trasy jest rower MTB. Ja na swoim trekkingu, gdzie środek ciężkości jest położony dość wysoko i na oponach o rozmiarze 700 x 42c, zaliczyłem kilka sporych uślizgów na błotnistym terenie, co sprawiło że nie czułem się zbyt pewnie.
Rejestracje trasy rozpocząłem od Parku Linowego w Siarach, gdzie dojechałem około godz. 19:00. Stąd ruszyłem w kierunku Sękowej w stronę przysiółków Puste Pola i Dziadówka. Początek trasy to wąska, mało ruchliwa droga asfaltowa, którą cały czas trzeba się piąć do góry. Koło przekaźnika na Pustych Polach zatrzymałem się na chwilę odpoczynku na skraju lasu, tuż na początku Ścieżki Edukacyjnej Pryrodniczo-Historycznej.
Po krótkim postoju i zrobieniu paru zdjęć, ruszyłem dalej. Pokonawszy niewiele ponad 1 kilometr, na rozstaju dróg skręciłem za niebieskim szlakiem w lewo, zjeżdżając tym samym z asfaltu w drogę gruntową. Droga ta prowadziła w stronę lasu, który znajduje się w odległości około 150 metrów. Za ogrodzeniem domu, znajdującego się po lewej przy rozwidleniu dróg, zostałem obszczekany przez groźnie wyglądającego psa. Nie polecam go drażnić, bo szczeliny w ogrodzeniu są spore i choć sam pies też jest duży, to jak by się zdenerwował to mógłby spróbować je sforsować.
Dojechawszy do lasu zobaczyłem ostro wznoszącą się drogę gruntową. Choć podjąłem wyzwanie i zacząłem pod nią wyjeżdżać to jednak szybko zrezygnowałem. Jak dla mnie okazała się zbyt stroma. Zaryzykuję stwierdzenie, że jest ona zbyt stroma dla zdecydowanej większości rowerzystów górskich, którzy jazdę MTB uprawiają w sposób amatorski. Dlatego trzeba się nastawić od razu, że rower będzie się musiało wypchnąć pod górę. W ten sposób właśnie pokonałem ten odcinek trasy liczący sobie około 1 kilometra. Łatwo nie było, bo podejście cały czas było o nachyleniu około 45 stopni. Może dlatego droga ta nie jest zbyt często uczęszczana, o czym świadczyły dwa borowiki ceglastopore, które rosły sobie zaraz przy niej.
Po dotarciu na szczyt zafundowałem sobie obowiązkowo postój. Przyznaję, że trochę się zmęczyłem pchając do góry rower. Po zregenerowaniu sił, napiciu się wody, ruszyłem dalej, nadal podążając niebieskim szlakiem turystycznym. Droga jest szeroka, nie ma na niej wystających korzeni, jedynie trzeba uważać na leżące gdzieniegdzie gałęzie i kamienie. Niestety ten odcinek, w związku z tym że prowadzi po wypłaszczeniu, był dość mokry i w niektórych miejscach błotnisty. Po chwili zaczyna się zjazd i tutaj trzeba zachować ostrożność, aby gdzieś nie zaliczyć upadku.
Tak jadąc wyjechałem w końcu na skraj lasu. Widok jaki zobaczyłem urzekł mnie swym pięknem. Przed sobą w oddali miałem zalesione pasmo Magury Małastowskiej oblane promieniami zachodzącego słońca, a od góry otulone chmurkową pierzynką.
Dalej pojechałem krajem lasu, wydeptaną częściowo ścieżką, mając po swojej lewej ręce cały czas na drzewach stojących na skraju lasu oznaczenie niebieskiego szlaku. Po przecięciu w poprzek drogi polnej biegnącej w stronę Owczar, nadal poruszałem się wzdłuż lasu w stronę Przełęczy Owczarskiej, mijając stojące przy nim ambony myśliwskie. Po drodze jeszcze mała przeprawa przez niewielkie koryto sezonowego potoku, które można było przekroczyć stawiając średniej długości krok i z powrotem szlak wchodzi do lasu. Nim około 200 metrów mamy do przejechania aby się znaleźć u celu swej drogi czyli na Przełęczy Owczarskiej. Ten odcinek był mocno błotnisty, z dużymi koleinami po ciężkim sprzęcie. Następnym razem pewnie bym nie wjeżdżał już w las, tylko jego krajem – łąką, dojechał do celu.
Na samej Przełęczy znajduje się wielka polana, ze stosami ściętego drzewa. Usiadłem na jednym z bali i zrobiłem sobie kolejną przerwę, by odpocząć, napić się wody i wsłuchać w odgłosy lasu. Niestety godzina była już późna, grubo po 20:00. Zaczęło się ściemniać i robić chłodno. Przy sobie miałem jedynie diodowe lampki pozycyjne, więc nie mogłem zbytnio zwlekać, gdyż nimi nie oświetliłbym drogi. Ruszyłem zatem z powrotem Żółtym Szlakiem Rowerowym w stronę Owczar. Drogę powrotną udostępniam na odrębnej mapie poniżej.
Wysokość podjazdów: 148 m
Wysokość zjazdów: -369 m
Nawierzchnia tego odcinaka jest kamienista co sprawia, że nie rozpędzam się zbytnio, mimo iż jest to zjazd. Do pokonania jest trzy brody wyłożone betonowymi płytami. Po trzecim, wyjeżdżamy na drogę asfaltową. Tutaj też nie pozwalam rowerowi nabrać prędkości, gdyż tą drogą mieszkańcy tych okolic pędzą bydło na łąki, a później z powrotem do zagrody. W związku z tym możemy się nadziać na ich odchody leżące na jej nawierzchni.
Szybko docieram do Cerkwi pw. Opieki Bogurodzicy NMP w Owczarach, skąd już cały czas za drogą asfaltową docieram do miejsca skąd zacząłem rejestrować swą wyprawę. Tutaj chwila odpoczynku, chyba bardziej w związku z tym, że jest okazja niż potrzeba, po czym wyruszam kieruję się już do domu, do Glinika. Przy GCK kończę rejestrację swej wycieczki, wyznaczając jednocześnie jej punkt końcowy.
Trasę tę polecam szczególnie posiadaczom rowerów górskich i miłośnikom przyrody oraz pięknych widoków. Wybierając się na nią, trzeba jednak mieć świadomość, że mimo iż nie jest ona szczególnie długa, to trzeba na niej się trochę zmęczyć. Dużą jej zaletą jest to, że na powrocie mamy praktycznie cały czas z górki.
Do zobaczenia na trasie! 🙂