W ubiegłą sobotę, 11 maja, z Banicy koło Izb, 140 rowerzystów wystartowało na trasę rowerowego rajdu na orientację Hawran. Przed sobą mieli niełatwe zadanie, gdyż przez cały tydzień w Beskidzie Niskim padało. Jednak pogoda zadbała o cyklistów i na sobotę zafundowała nam piękną rowerową aurę. Było ciepło, ale nie upalnie, było słonecznie, ale niebo było lekko zachmurzone, nie padało ale za to było dużo, bardzo dużo, co ja piszę, były ogromne ilości błota. 😀
Na trasę rowerzyści wystartowali w trzech turach. O godzinie 8 rano wyjechali uczestnicy trasy sportowej. Mieli na jej pokonanie czas do godziny 18:00, z możliwością przedłużenia go o 30 minut pod warunkiem zaliczenia 3 wyznaczonych punktów kontrolnych (tzw. PK) na trasie. Łącznie ich mieli przed sobą 25. Szczegóły możecie poznać klikając w link.
O godzinie 10 swą przygodę rozpoczęli zawodnicy jadący na trasie turystycznej. Na nich czekało 14 punktów kontrolnych do zaliczenia. Mieli na to czas do godziny 17:00. Więcej szczegółów możecie poznać klikając w link.
Niebawem po nich, bo o godzinie 10:30, wyruszyli zawodnicy na trasie rodzinnej. Czekało na nich 7 punktów kontrolnych, dobra zabawa oraz specjalnie przygotowany mini bufet. Dokładne informacje znajdziecie klikając w link.
Zawodnicy wszystkich tras czekali podekscytowani na moment, kiedy wreszcie dostaną mapy od Organizatorów i będą mogli poznać szczegóły na temat zadania jakie im przygotowali. Panowała przyjacielska atmosfera, a promienie porannego słońca wprawiały wszystkich w dobry nastrój. Wciąż padały pytania typu: “będzie Lackowa?”
Gdy nadchodził moment odprawy wszyscy ciasno otaczali Organizatorów i uważnie wsłuchiwali się w każde słowo, każdą wskazówkę. A gdy nadszedł moment, gdy dostali mapy do rąk, nic nie było ich wstanie od nich oderwać. “Którą drogą jedziemy?”, “najpierw robimy ten punkt, czy jedziemy tutaj?” – zewsząd było słychać dyskusje. Te chwile postaraliśmy się dla Was uchwycić okiem naszego obiektywu. Powyżej prezentujemy galerię ze startu, do której przejdziecie klikając w zdjęcie.
Nasza drużyna podzieliła się na dwie części. Dominika i Witek pojechali na trasę rodzinną, zaś Łukasz, Michał i Rysiek wyruszyli na trasę turystyczną.
Ze startu na trasie turystycznej większość udała się do PK 22 “Rozwidlenie jarów”. Po odbiciu na nim karty uczestnicy rozjechali się w już w różnych kierunkach w mniejszych grupkach. Jedni od razu narzucili sobie wysokie tempo, inni wolniejsze, chcąc oszczędzić siły na koniec. My wraz z Michałem stworzyliśmy ekipę wraz z Kasią, Rafałem i Sławkiem. Po kilku kilometrach dołączył do nas Marcin i tym składem dojechaliśmy prawie do mety. Prawie, gdyż mi niestety brakło kondycji i zjechałem na metę o dwa PK wcześniej niż reszta ekipy. Poniżej moja ścieżka przejazdu.
Wysokość podjazdów: 764 m
Wysokość zjazdów: -679 m
Po zaliczeniu PK 22 skierowaliśmy się szutrowo-gruntową drogą w stronę Ropek. Droga była miejscami grząska i było sporo błota, ale krajobraz rekompensował nam z nadwyżką te niedogodności. Z jednej strony mieliśmy las, bokiem płynął potok, a my co raz pokonywaliśmy brody. Aromatyczny zapach lasu i ziół sprawiał, że z przyjemnością łapaliśmy powietrze do płuc. W ten sposób zaliczając po drodze kolejne PK dotarliśmy do punktu żywieniowego. Mieścił się on nieopodal Swystowego Sadu. Tu na nas czekały owoce, chleb, ser, ciastka i inne smakołyki oraz woda. Wszystko pachnące i smakowite. Jednak wiadomo, że w podróży nie należy się objadać, dlatego po skosztowaniu wszystkiego po trochu i chwili odpoczynku ruszyliśmy w dalszą drogę.
Po zjechaniu do Wysowej Zdrój skierowaliśmy się w stronę Świętej Góry Jawor gdzie mieścił się kolejny PK. Wyjeżdżając z niego na Słowacką stronę przed oczami mieliśmy piękny widok na dolinę i okoliczne szczyty. Krajobraz urozmaicały kolorowe stroje rowerzystów, którzy jak mróweczki podążali uparcie zgodnie z planem swojej podróży. Klikając na poniższe zdjęcie, możecie przejść do galerii zdjęć zrobionych na trasie rajdu.
Tutaj zaczęła się prawdziwa przygoda MTB. Najpierw zboczem, przez grząskie, napompowane wodą łąki zjechaliśmy do PK 63 “Krzyż”, nieopodal miejscowości Cigeľka po Słowackiej stronie, a później rozpoczęliśmy podróż w stronę Przełęczy Pułaskiego, znajdującej się pomiędzy Lackową a Ostrym Wierchem. Przed sobą mieliśmy ponad 200 metrowe przewyższenie na długości około 4 kilometrów. Widoki były przepiękne, jednak wszechogarniające błoto spowodowane ostatnimi deszczami dawało nam się we znaki. Niekiedy koleiny na drodze wzdłuż której podążaliśmy były głębokie do kolan. Spore nachylenie oraz grząski i błotnisty grunt spowodował, że sporą część tej drogi musieliśmy pchać swoje rowery. Natomiast jeden nieostrożny krok powodował, że noga wchodziła w błoto powyżej kostki. I tak, jak na początku każdy dbał o to aby nie ubrudzić się za bardzo, starając się omijać większe błoto czy też wolniej przejeżdżać przez brody, tak później w zasadzie po trzecim przejeździe przez bród i kilku większych błotnych przejazdach, było nam już wszystko jedno. Wręcz mieliśmy większą frajdę z jazdy przejeżdżając przez leśny potok czy też próbując się wygrzebać z miękkiego terenu na swoim rowerze.
Każda góra ma jednak kiedyś swój koniec i tym razem też odstępstwa od tej reguły nie było. Po dotarciu na przełęcz rozpoczął się długi zjazd w stronę Bielicznej, nieistniejącej już wsi położonej u stóp Lackowej. Kilkukilometrowy zjazd poprzecinany był licznymi płytkimi brodami, które urozmaicały i tak już malowniczą i przepiękną trasę. Na strumieniu płynącym obok coraz mijaliśmy tamy pobudowane przez bobry, które tworzyły rozlewiska. Tutaj też zaliczyliśmy kolejny PK (nr 2). Przed wjazdem wjazdem do Izb, za PK mieliśmy jeszcze kilkudziesięciometrowy odcinek trasy korytem rzeki. Dla mnie to było całkiem nowe doświadczenie i powiem Wam, że mi się bardzo spodobało. 🙂
Kolejny na trasie był PK 32 “W okopie”, gdzie znów ostatni kilkuset metrowy odcinek pokonywaliśmy pod górę przez namoknięte deszczem łąki, mając przed oczami przepiękne widoki na okoliczne góry i doliny, przyozdobione wiosenną soczystą zielenią łąk ustrojonych kwiatami i pióropuszami drzew.
Dla mnie PK 32 był ostatnim na trasie. Nogi odmówiły już posłuszeństwa przyzwyczajone bardziej do codziennego siedzenie za biurkiem. Ostatnimi siłami rozpędziłem swojego Cayona XT oblepionego błotem i ważącego przez to kilka kilogramów więcej w kierunku mety, by zmieścić się w limicie czasowym. Moi towarzysze podróży, którzy zachowali więcej siły pojechali dalej, by zdobyć jeszcze dwa pobliskie PK.
Na metę przyjechałem zmęczony i ubłocony, ale zadowolony i psychicznie zrelaksowany, niczym dziecko, które im bardziej ubrudzone tym bardziej szczęśliwe. Tam już zastałem część zawodników, którzy swe trasy skończyli wcześniej. Zewsząd było słychać rozmowy, opowieści z trasy, śmiechy.
Byli już wszyscy zawodnicy z trasy rodzinnej. Dominika i Witek od razu “na gorąco” zaczęli zdawać relację ze swojej przygody. Zadowoleni i uśmiechnięci zgodnie mówili, że na kolejnej edycji Hawrana ich nie zabraknie. Na trasie oprócz klasycznych PK czekały ich 3 zagadki, na które odpowiedzi mogli udzielić na podstawie informacji, które zdobyli po przybyciu na wskazane na mapie miejsce. Niedaleko cerkwi w Bielicznej zlokalizowany był bufet, a w nim czekały na uczestników owoce, słodycze, było ognisko, pieczenie kiełbasy i super atmosfera.
Na tej trasie jechało sporo rodzin z dziećmi, które podróżowały na swoich rowerkach bądź też w specjalnych przyczepkach dopiętych do rowerów rodziców. Nawierzchnia i poziom trudności był dostosowany do możliwości najmłodszych, którzy oprócz wspaniałych widoków mieli okazję co raz zobaczyć to stado koni pasących się na łące, to owieczki, to znów gdzieś krowy. Na metę rajdu dzieciaki dojechały dumne z siebie, zadowolone, uśmiechnięte i pełne wrażeń.
Diametralnie różną od trasy rodzinnej mieli zawodnicy jadący na trasie sportowej. Organizatorzy wyliczyli, że aby zaliczyć 25 punktów kontrolnych musieli przejechać około 103 km i pokonać 2900 metrów przewyższeń. Poniżej prezentujemy mapę jaką otrzymali na starcie.
Jak możecie zobaczyć na mapie powyżej, najdalej wysunięty PK na południe jest koło Muszynki, a większość z nich jest położonych na szczytach, wokół których jest duże zagęszczenie poziomic – linii określających wysokość na mapie. Wyznaczają one stromość podjazdów czy też podejść – im są gęstsze tym w terenie stromiej. Dość powiedzieć, że nikomu nie udało się zaliczyć na trasie sportowej wszystkich PK. Jednak wyruszyli na nią twardzi zawodnicy, nikt nie narzekał i wszyscy byli zadowoleni z wyzwań jakie mieli przed sobą. Dla nich przewyższenia, błoto i piękne widoki z gór szczytów są niezbędne by odczuwać po trasie satysfakcję i zadowolenie z jej przejechania.
Już koło godziny 18 na mecie rajdu, odbyło się losowanie i rozdanie upominków dla trasy rodzinnej. Na niej nie była prowadzona klasyfikacja. Dzieciaki zostały nagrodzone różnymi akcesoriami rowerowymi typu rękawiczki, koszyki na bidon i im podobnymi.
Około godziny 19 zostały ogłoszone wyniki dla trasy turystycznej. Tutaj w czołówce była ostra rywalizacja.
Zwycięzcami zostali ex aequo:
miejsce 1, nr startowy: 51, Sławomir Wroński, drużyna: Gorlickie Ścieżki, komplet PK, godz. na mecie: 15:44
miejsce 1, nr startowy: 63, Stanisław Wroński, drużyna: Grupetto Gorlice , komplet PK, godz. na mecie: 15:44
miejsce 3, nr startowy: 82, Janusz Kochanowicz, drużyna: Aktywny Pruchnik , komplet PK, godz. na mecie: 16:11
miejsce 3, nr startowy: 83, Łukasz Olejarz, drużyna: Aktywny Pruchnik , komplet PK, godz. na mecie: 16:11
Na mecie na zawodników czekał posiłek regeneracyjny, przepyszny bigos przygotowany przez Koło Gospodyń Wiejskich, którym można było się praktycznie zajadać do woli, smakowite ziemniaczki z parownika oraz kiełbasa, którą można było upiec przy ognisku integracyjnym. Była okazja porozmawiać, podzielić się wrażeniami z trasy, pożartować. Panowała wspaniała, koleżeńska atmosfera.
Po godzinie 20 nastąpiła dekoracja zwycięzców trasy sportowej, i tak:
w kategorii kobiet zwyciężyły:
miejsce 1, nr startowy: 12, Teresa Gajewska, drużyna: Ślimak, zaliczonych PK: 20, zdobytych punktów: 101, godz. na mecie: 18:49
miejsce 2, nr startowy: 9, Ewa Adamczyk, drużyna: Zbieranina z Niesięcina, zaliczonych PK: 16, zdobytych punktów: 83, godz. na mecie: 18:06
miejsce 3, nr startowy: 13, Basia Czarny, drużyna: Szkoła Fechtunku ARAMIS, zaliczonych PK: 18, zdobytych punktów: 83, godz. na mecie: 18:25
w kategorii mężczyzn zwyciężyli:
miejsce 1, nr startowy: 35, Łukasz Mirowski, drużyna: brak, zaliczonych PK: 23, zdobytych punktów: 114, godz. na mecie: 18:25
miejsce 2, nr startowy: 21, Paweł Gorczyca, drużyna: PG, zaliczonych PK: 23, zdobytych punktów: 110, godz. na mecie: 18:21
miejsce 3, nr startowy: 18, Bartosz Adamczyk, drużyna: Zdezorientowani, zaliczonych PK: 21, zdobytych punktów: 106, godz. na mecie: 18:47
Aby zobaczyć pełną tabelę wyników kliknijcie w link.
Wszystkim serdecznie gratulujemy!
Organizatorzy udostępnili na facebooku oficjalną fotorelacje z Rajdu Hawran 2019 przygotowaną przez Krzysztofa Kanię. Aby ją przeglądnąć trzeba kliknąć na zdjęcie poniżej.
Udostępnione zostały też mapy z rajdu na 3drerun:
Możecie dosyłać Organizatorom swoje pliki gpx, lub dorzucić sami na portal http://3drerun.worldofo.com/index.php Aby wyświetlić je razem z tymi dodanymi przez Organizatorów najlepiej skopiować link z tego posta, a ID wrzuconej przez siebie trasy dodać do linku na koniec razem z ciągiem znaków: &idmult%5B%5D=-ID
Podsumowując całość można z pewnością stwierdzić, że Beskid Niski nie jest wcale taki niski, że można tu znaleźć dziewicze zakątki przyrody, piękne widoki i urokliwe miejsca. W tym kulturowym tyglu zamieszkałym przez Pogórzan i Łemków przez Polaków i Słowaków często można spotkać ślady burzliwej historii tych ziem, wojen które odbiły tu swoje piętno oraz ich konsekwencje. Mimo tego zamieszkują tu mili i serdeczni ludzie.
Jeśli chodzi o sam rajd, to był przygotowany profesjonalnie. Począwszy od biura zawodów, organizacje na starcie i mecie, przygotowane zaplecze sanitarne i żywieniowe oraz stworzoną atmosferę w samej bazie. Organizatorzy to ekipa młodych ludzi o pogodnym usposobieniu, wkładających całe serce w to co robią, a robią to z pasją. Są otwarci na innych przez co łatwo można nawiązać z nimi koleżeńskie relacje. Dlatego nie sposób nie zaplanować powrotu na kolejną edycję Rajdu na orientację Hawran 2020. Już się doczekać nie możemy!
Tym czasem dziękujemy za to co zrobiliście tego roku, życzymy powodzenia w tym sezonie rowerowym, wiele przewyższeń, błota na trasie oraz wspaniałych przygód. Do zobaczenia!
PS. Niebawem ukaże się jeszcze krótka relacja filmowa z Rajdu Hawran 2019. Aby jej nie przeoczyć śledźcie naszą stronę!